fot. archiwum elblag.net
Trudno w kilku zdaniach opisać wszystko to, co działo się na przełomie ostatnich tygodni jeżeli mowa o elbląskiej oświacie. Na specjalnej, trwającej przeszło 3 godziny debacie (której notabene sama organizacja już wywołała lawinę komentarzy) było bardzo gorąco. Złotego środka koniec końców nie znaleziono. Dziś prezydent Wróblewski zapowiedział, że na razie zmian w elbląskiej oświacie nie będzie. Potrzeba rozmów czy może jest to ucieczka od problemu?
Przypomnijmy: temat zmian w elbląskiej oświacie podgrzały nie tylko lokalne media, ale i również sami przedstawiciele placówek, które miały zostać „przeorganizowane”. Za tym pojęciem kryje się, w wielu przypadkach, łączenie szkół oraz redukcja etatów nauczycieli. Urząd Miejski (słusznie zresztą, jak pokazują badania i statystyki) argumentował, że obecnie panujący niż demograficzny drastycznie zmniejszył ilość dzieci w placówkach edukacji, natomiast ilość etatów nauczycieli ciągle jest na tym samym poziomie, co przed laty.
Przedstawiciele różnych sektorów elbląskiej edukacji na wspomnianej debacie tłumaczyli, że nie można likwidować ich placówek, ponieważ „duże molochy” nie przynoszą niczego dobrego a poziom nauczania jest wtedy o wiele gorszy. Padało wiele argumentów, a cała dyskusja kipiała emocjami rodziców, nauczycieli, dyrektorów.
Koniec końców złotego środka, pomimo późniejszych spotkań m.in. z departamentem edukacji, nie znaleziono. Temat zmian zamarł.
Na czwartkowej konferencji prasowej prezydent Wróblewski zaskoczył dziennikarzy, że „na razie nie planuje żadnych zmian w elbląskiej oświacie”. Jednocześnie podkreślił, że nie wycofuje się ze swoich działań i założeń związanych z racjonalizacją elbląskiej oświaty.
- Są one konieczne i uzasadnione.
- Odbyło się 18 spotkań (w tym 3 otwarte) z dyrektorami szkół, rodzicami i nauczycielami. Wszystkie głosy i argumenty prezentowane przez środowisko zostały przez nas wnikliwie przeanalizowane. Zwróciłem się również do przedstawicieli środowisk edukacyjnych z prośbą o swoje propozycje rozwiązań w tej kwestii. (…) Pośpiech nie jest tu na pewno wskazany i potrzeba jeszcze czasu, by wypracować model docelowy, który przy obniżeniu wydatków będzie na pierwszym miejscu stawiał dobro ucznia.
Wróblewski podkreślił, że trzeba również poczekać na ostateczne założenia reformy edukacji, jaką przygotowuje rząd (jest to m.in. likwidacja gimnazjów i powrót do 4-letnich liceów).
Fakty są natomiast takie, że to oświata pochłania lwią część budżetu miasta (przeszło 42% całości tj. ponad 200 mln zł). W ostatnich latach ubyło bardzo dużo dzieci. Nowe, młode pokolenie zbyt późno decyduje się dziecko, w związku z tym nie należy oczekiwać, że ta sytuacja w najbliższym czasie ulegnie poprawie. Redukcja etatów nauczycieli jest niezbędna. Dzisiejsza decyzja prezydenta to wyłącznie odłożenie problemu w czasie.