Edward Pietrulewicz fot. facebook.com
Kilkanaście dni temu na łamach naszej gazety opublikowaliśmy list młodej elblążanki, Weroniki Wójcik, w sprawie „likwidacji” IV Liceum Ogólnokształcącego. W dość emocjonalnym tonie zwracała się do prezydenta Witolda Wróblewskiego o to, aby nie podejmował pochopnych decyzji w sprawie łączenia szkół. Jedna z redakcji poszła o krok dalej i opublikowała wypowiedź dyrektora departamentu edukacji, Edwarda Pietrulewicza, który krytycznie odniósł się do m.in. decyzji o emisji kolejnych obligacji. Dziś już wiemy, że przez tą wypowiedź Pietrulewicz stracił swoje stanowisko.
Poukładajmy fakty. Weronika Wójcik rozsyła do mediów list otwarty, którego adresatem jest prezydent miasta Witold Wróblewski. Zapowiada walkę o to, aby IV LO nie było połączone z innymi szkołami. Twierdzi, że to „zabójstwo” historii szkoły. Nasza redakcja opublikowała apel uczennicy w całości. Następnego dnia zwróciliśmy się do Prezydenta z prośba o komentarz w tej sprawie. Z przesłanej do nas wiadomości zwrotnej nie znaleźliśmy żadnych „konkretów”.
W tej chwili nie ma jeszcze żadnych decyzji w tej sprawie. Tak, jak już informowaliśmy przygotowywane są propozycje racjonalizacji wydatków w różnych dziedzinach życia, w tym również w oświacie. Propozycje te będą przedstawione Radzie Miejskiej i poszczególnym środowiskom do dyskusji.
Jedna z elbląskich redakcji próbowała w materiale video najpierw porozmawiać z Weroniką Wójcik, następnie z dyrektorem IV LO Sylwestrem Stanickim w tej sprawie. Sama zainteresowana odmówiła komentarza, natomiast dyrektor nie zgodził się, aby w materiale była pokazana jego twarz. To już kolejny raz, kiedy dyrektor tej placówki nie chciał zabrać głosu w ważnej sprawie. Podobnie było w przypadku Grupy Medialnej. Szeroko opisywaliśmy tę sprawę w kwietniu 2014 roku. Nasz dziennikarz, Michał Libuda, dotarł do informacji, z których jasno wynikało, że Grupa Medialna została rozwiązana po tym, jak Stanicki odwiedził Urząd Miejski. Jednak według oficjalnych zapewnień – nie miało to żadnego wpływu na likwidację grupy. Z drugiej strony „problemem” była młodzież IV ogólniaka, która zadawała coraz trudniejsze pytania politykom i rządzącym.
Powróćmy jednak do wspomnianego materiału video. Redakcja po „nieudanych” rozmowach z Wójcik i dyrektorem IV LO udała się do Edwarda Pietrulewicza, ówczesnego dyrektora departamentu edukacji, sportu i turystyki. Trudno powiedzieć, czy Pietrulewicz miał świadomość tego, że był nagrywany. Faktem jest, że „setka” ma zupełnie inną jakość dźwięku, a nagranie, w którym dyrektor mówi m.in. o wspomnianej emisji obligacji – inną. Słychać trzaski, szumy – można podejrzewać więc, że Pietrulewicz został nagrany z ukrycia.
A co mówił? Skrytykował politykę poprzednich władz Elbląga w sprawie edukacji i światy. Mówił również, że emisja obligacji była potrzebna, ponieważ w innym przypadku m.in. nauczyciele nie otrzymaliby swoich pensji – nie byłoby na to pieniędzy.
Za tą, nomen omen, szczerą wypowiedź otrzymał dotkliwą karę. Gazeta internetowa portel.pl poinformowała dziś, że Edward Pietrulewicz złożył rezygnację z pełnionego stanowiska. Joanna Urbaniak, rzecznik prasowy prezydenta, przesłała do wspomnianej redakcji oświadczenie w tej sprawie. Czytamy w nim, że dyrektor „swoją błędną wypowiedzią (…) postawił Prezydenta Miasta w niekomfortowej sytuacji wobec radnych miejskich i całego środowiska elbląskiej oświaty”. Nie trzeba być profesorem, aby domyślać się, że rezygnacja na Pietrulewiczu została wymuszona przez Ratusz.
Około godziny 15:00 odwiedziliśmy dziś osobiście biuro prasowe Prezydenta. Prosiliśmy o możliwość rozmowy właśnie z Edwardem Pietrulewiczem. Spotkanie miało na celu zdobyć wypowiedź dyrektora do jednego z materiałów, które aktualnie realizujemy. Ani Joanna Urbaniak ani Łukasz Mierzejewski, którzy byli w pokoju, nie poinformowali nas, że Pietrulewicz „złożył rezygnację”.
Analizując więc całą tę sytuację, warto zadać kilka prostych pytań – czy w Ratuszu, pełniąc funkcję dyrektora departamentu, nie można powiedzieć prawdy? Nie można być szczerym? Lub w drugą stronę – nie można popełnić błędu? Czy tak łatwo jest „podpaść” Prezydentowi, który od razu zwalnia danego pracownika? Bo, nie oszukujmy się, nikt nie wierzy w to, że Pietrulewicz dobrowolnie złożył rezygnację.
Jest jeszcze inna strona medalu. Czy Pietrulewicz miał świadomość tego, że był nagrywany (pomijając oficjalną „setkę”)?