fot. Bartłomiej Ryś / archiwum elblag.net
Dzięki 500 plus w ciągu 10 lat urodzi się o 278 tys. więcej dzieci. Program może skłaniać kobiety do rezygnacji z pracy - wynika z oceny skutków regulacji. W ciągu roku dokonamy przeglądu działania ustawy, m.in. jej wpływu na rynek pracy - zapowiada wiceminister pracy Bartosz Marczuk.
Ocena Skutków Regulacji, dołączona do projektu o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, wskazuje, że liczba rodzin uprawnionych do świadczeń wynosi: z 1 dzieckiem (poniżej progu dochodowego) - 780 tys., z dwojgiem dzieci - 1 mln 600 tys., z trojgiem dzieci - 267 tys., czworgiem i więcej dzieci - 60 tys. Łącznie daje to 2,7 mln rodzin z dziećmi.
Założono, że liczba rodzin otrzymujących świadczenie na pierwsze dziecko stanowić będzie ok. 30 proc. populacji rodzin z dziećmi do 18. roku życia.
Jak czytamy, wprowadzenie ustawy w życie, może przełożyć się na "zmniejszenie wielkości etatu lub odejście z pracy". Przyznano, że częściej może to dotyczyć kobiet niż mężczyzn.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk wyjaśnił PAP, że resort nie ma dokładnych wyliczeń, ile osób może zrezygnować z pracy w związku z wprowadzeniem programu. Natomiast - jak mówił - wiele razy w trakcie konsultacji społecznych ministerstwo słyszało, że 500 zł, które nie jest wliczane do dochodu, będzie powodować kumulację z innymi świadczeniami socjalnymi.
- Może to ewentualnie powodować, że ludzie będą rezygnować z pracy, albo że nie będą szukać pracy. Tego teraz nie wiemy, ale nie jest to naszym celem. Nie później niż w ciągu 12 miesięcy dokonamy przeglądu tego, jak działa ta ustawa i jednym z głównych elementów tego przeglądu będzie to, jak ona wpływa na rynek pracy - zapowiedział.
Autorzy projektu podają, że w związku ze zwiększonymi transferami pieniężnymi dla rodzin wystąpi "przypuszczalny pozytywny efekt" w postaci powrotu do budżetu ok. 1-2 mld zł.
- W ustawie jest zapisane, że koszt programu w pierwszym roku to ponad 17 mld zł i tyle mamy zapisane w budżecie. Zakładamy jednak, że spora część z tych pieniądzy wróci do budżetu, w postaci płaconych podatków - wyjaśnił Marczuk.
Źródło: www.kurier.pap.pl