fot. Bartłomiej Ryś
Powracamy do sprawy tragicznej śmierci 15-letniego chłopaka, wychowanka Gimnazjum nr 2, który - podczas nieobecności mamy w domu - popełnił samobójstwo. Prokuratura oficjalnie rozpoczęła postępowanie w tej sprawie, zeznania na policji składała m.in. dyrektorka placówki i wychowawczyni klasy. Naszej redakcji udało się porozmawiać z dyrektor gimnazjum, panią magister Jolantą Stańczak-Dziudą. Ustaliliśmy szczegóły samego zdarzenia oraz to, kim tak naprawdę był poszkodowany. Dotarliśmy również do bulwersujących informacji tyczących się działań pseudo-dziennikarzy z innego portalu, który nie miał żadnych zahamowań przed tym, aby opublikować szczegółowe dane nieszczęśnika, który targnął się na swoje życie.
Przypomnijmy: 29 lutego, po długich rozmowach z wydawcą, zdecydowaliśmy się opublikować na naszych łamach informację dotyczącą tragicznej śmierci samobójczej 15-latka. Nie podaliśmy żadnych szczegółów sprawy ze względu na dobro poszkodowanego, jego rodziny i przede wszystkim ze względu na tzw. efekt Wertera.
- O samobójstwach, zwłaszcza osób młodych, media w ogóle nie powinny pisać – powiedział komendant Komendy Miejskiej Policji w Elblągu Krzysztof Konert w rozmowie z naszym dziennikarzem.
Całą informację opublikowaliśmy w kontekście tzw. „mowy nienawiści” oraz serii prelekcji i debat, które odbyły się w ostatnim czasie w Elblągu.
Niestety, jeden z „portali informacyjnych” późnym wieczorem, kilka godzin po naszej publikacji, zamieścił artykuł, w którym to podał dokładne imię, wiek i szkołę, do jakiej młody chłopak uczęszczał. Zamieścił również jego zdjęcie z Facebooka nakładając wyłącznie czarny pasek na oczy. Trudno było mówić o jakimkolwiek policyjnym śledztwie w tym momencie (te rozpoczęło się dopiero po publikacjach), więc trudno również wyrokować czy do samobójstwa 15-latka przyczyniła się szkoła bądź koledzy lub koleżanki z klasy. Taki zarzut jednak padł w opisywanym artykule. „Dziennikarz” portalu zaznaczył, że Gimnazjum „wprowadziło cenzurę w tej sprawie”. Jest to kłamstwo:
- Pan …. wtargnął do szkoły w poniedziałek, około godziny 14:20. Skłamał, że jest rodzicem jednego z dzieci, chciał rozmawiać ze mną, dyrektorem szkoły. Byłam w tym momencie w Urzędzie Miejskim. Zażądał więc rozmowy z wicedyrektorką, która stwierdziła (słusznie zresztą), że jedyną osobą uprawnioną do kontaktu z mediami jestem ja. Panowie zaczęli więc chodzić po szkole i rozpytać dzieci o to zdarzenie. Szarpali za klamkę drzwi prowadzących do gabinetu pani pedagog. Byli bardzo nachalni – opisuje „interwencję dziennikarską” Jolanta Stańczak-Dziuda, dyrektor Gimnazjum nr 2.
- W poniedziałek doszło do tego tragicznego zdarzenia, we wtorek, wspólnie z wychowawcami i pedagogiem, zaczęliśmy działać razem. Powołałam specjalny zespół interwencji kryzysowej na terenie szkoły, w skład którego wchodzili również pedagodzy i psycholodzy z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Elblągu. Ustaliliśmy harmonogram działań. Zwróciłam się do nauczycieli z prośbą: podchodźcie do tematu na spokojnie, nie wchodźcie w dyskusję z dziećmi.
Dlaczego Pani tak powiedziała?
- To ja musiałam przekazać uczniom to, co tak naprawdę się wydarzyło. I to zrobiłam, w asyście wychowawcy, pedagoga i psychologa. Ale wcześniej zadzwoniłam na policję i dokładnie sprawdziłam, czy rzeczywiście do takiego zdarzenia doszło.
Co dokładnie Pani powiedziała do dzieci?
- Słuchajcie, mam Wam coś do zakomunikowania. Jest to wiadomość, o której już słyszeliście, wiadomość tragiczna. Wasz kolega z klasy popełnił wczoraj samobójstwo. Dla nas wszystkich jest to zaskoczenie. Nie wiemy co było powodem, nie zostawił żadnego listu. Chciałabym, abyście teraz nie rozpatrywali tego w kategoriach „może to moja wina”.
Dyrektor w rozmowie z naszym dziennikarzem stwierdziła, że powiedziała tak, ponieważ „takie są procedury”. Polega to na tym, że dyrekcja ma obowiązek poinformować dzieci o zdarzeniu, ale jednocześnie musi zdjąć z nich obciążenie winy. Dopiero później, nie na „gorąco”, można rozmawiać o tym, kto być może przyczynił się do samobójstwa 15-latka.
Dyrektor zaznaczyła, że dzieci z klasy, do której uczęszczał 15-latek, same były chętne na to, aby psychologowie przeprowadzili z nimi specjalne warsztaty – to również element procedury w takich sytuacjach.
- Jest to seria psychologicznych działań. My nie możemy „wpaść” i powiedzieć „tak, to wy jesteście winni”.
Udało nam się dowiedzieć, że 15-latek był samotnikiem, miał jednego przyjaciela z podstawówki, który wyjechał za granicę. Nie można jednak stwierdzić, że wyróżniał się w ten czy inny sposób na tle całej klasy sportowej, do której uczęszczał.
Nie dotarły do Pani wyraźnie sygnały o tym, że dzieje się coś niedobrego.
- Nie, ani od nauczycieli ani od rodziców.
Bo zarzut padł z ust „dziennikarza” innego portalu, że niby mama kontaktowała się z dyrekcją w tej sprawie.
- To jest nieprawda. Szukałam kontaktu z mamą jeszcze tego pierwszego dnia, nie chciała ze mną rozmawiać i ja to rozumiem.
Matka skontaktowała się z dyrekcją dopiero po publikacji medialnej z zapewnieniem, że żadna informacja dot. śmierci jej syna nie wypłynęła od niej samej.
Pani dyrektor opowiedziała o wizycie bardzo bliskiej osoby z kręgu rodzinnego 15-latka. Wizycie bardzo ważnej, bo to ona rzuciła światło na całą sprawę samobójstwa.
Z relacji tejże osoby wynika, że 15-latek brał leki i spotykał się z psychologiem zewnętrznym tzn. spoza szkoły. Najwidoczniej miał jakiś problem, o którym ani mama ani tym bardziej on sam nigdy nie powiedział dyrektorowi ani wychowawcy klasy. Miał dziewczynę z innego gimnazjum, która miała go rzucić przed całym zdarzeniem.
- Te wszystkie informacje były dla mnie zaskoczeniem. Spytałam, czy K. korzystał z pomocy psychologicznej. Usłyszałam, że „mama chciała pomóc K.”. Spytałam: dlaczego nic nie wiedziałam o tym, że K. bierze leki, że uczęszcza do psychologa, że ma jakiś problem?
Pani dyrektor, czy nie umywa sobie Pani rąk tą informacją?
- Nie umywam rąk. To, że K. był typem samotnika – to wiemy. Ale są takie dzieci. Tak, był dyslektykiem, miał stwierdzone ADHD dlatego siedział w pierwszej ławce. Nic więcej nie wiedziałam, naprawdę. To może tak wybrzmieć, że my dziś chcemy to wszystko „zamieść pod dywan”. My tego nie chcemy ukrywać, ale jeżeli dzieci mówią teraz o czymś takim (informacje o tym, że 15-latek był nękany dotarła do naszej redakcji właśnie od samych kolegów i koleżanek) to ja jestem zdziwiona.
Udało nam się dowiedzieć, że 15-latek nie chciał rozmawiać o swoich problemach z mamą tłumacząc, że „nie chce jej niepokoić”. Być może chciał pokazać (jak to w klasie sportowej), że jest silny i że sobie poradzi, nie chciał angażować w swoje problemy swoich bliskich. To są jednak wyłącznie domysły i dywagacje na temat tego, dlaczego 15-latek targnął się na swoje życie. Nie pozostawił żadnej notki, pożegnalnego listu, nic co pomogłoby w ustaleniu powodu.
- Zrobiłam wszystko, co mogłam, to są wspaniałe dzieciaki – kończy rozmowę dyrektor Gimnazjum.
Prokuratura Rejonowa w Elblągu wszczęła, po publikacjach medialnych, postępowanie w tej sprawie. Została przesłuchana dyrektorka gimnazjum, wychowawca klasy, do której uczęszczał 15-latek, zostanie również przesłuchany autor artykułu.
Prezydent Witold Wróblewski zażądał również od dyrekcji pisma wyjaśniającego w tej sprawie.
- To standardowa procedura – informuje i potwierdza nasze informacje Joanna Urbaniak, rzecznik prasowy Prezydenta.
- Jednostki nam podległe muszą powiadomić organ i wyjaśnić wszelkie sytuacje „niecodzienne”. Dyrektor złożyła wyjaśnienia na piśmie wraz z informacją o działaniach, jakie zostały wykonane w tej sprawie.
Do tematu powrócimy, sprawą, na prośbę dyrektor szkoły, zajęło się również Kuratorium Oświaty, które z pewnością przeprowadzi własną kontrolę w tej sprawie. Dyrektor przesłała również pismo wyjaśniające do Departamentu Edukacji. Czekamy również na ustalenia Prokuratury – bez tego ciężko wyrokować kto tak naprawdę jest winny zdarzenia.