› region |
ponad rok temu
8.10.2019 Marcin Mongiałło komentarzy 1 ocen 4 / 100% |
A A A |
Wsi Lisów pod Pasłękiem nie znajdziecie w wielu atlasach samochodowych, ale zaangażowanie rodziny pani Bożeny i Jana Lemierskich spowodowało, że miejsce to jest znane w całej Polsce. Stało się tak dzięki wielkim sercom i poświęceniu dla innych ludzi. To tu docierają kurierzy, przywożąc paczki z całej Polski. Przyjeżdżają też dziennikarze. Na szczęście jest jeszcze na tym świecie dużo dobrych ludzi, którzy angażują się w tego typu akcje. Los potrzebujących nie jest im obojętny. Pani Bożena była wielokrotnie nagradzana. Wielu ludzi docenia jej postawę i bezgraniczne wręcz oddanie dla bliźnich. Wymyślona przez nią akcja „Pluszaki od polskich dzieci dla Afryki” nie jest pierwszym i z pewnością nie ostatnim przedsięwzięciem charytatywnym, które wyszło z potrzeby serca.
Tym razem udało się zebrać niemal dwie tony pluszaków dla dzieci Kamerunu. Przez ponad miesiąc były one składowane w niewielkim mieszkaniu państwa Lemierskich. Jeden pokój został całkowicie wypełniony paczkami, które dziś zostały załadowane na samochód. Pojadą do Kątów Wrocławskich, a tam zostaną załadowane do kontenerów, po czym trafią do jednego z polskich portów, aby w połowie listopada dotrzeć do Afryki. Akcja dojdzie do skutku także dzięki współpracy z Fundacją im.Stefana Szolc-Rogozińskiego "Serce Dla Afryki", która co roku drogą morską wysyła do Kamerunu różnego rodzaju potrzebne produkty.
Otrzymane pluszaki zostały zapakowane i oznaczone nazwami placówek misyjnych. Swoją cegiełkę w postaci rysunków z pozdrowieniami dla rówieśników z Kamerunu dołożyły dzieci ze szkół, m.in. w Rychlikach, Węzinie i Elblągu. Akcja nabrała rozpędu po artykule elbląskiej dziennikarki Dominiki Kiejdo, który ukazał się na łamach Elbląskiej Gazety Internetowej Portel.
Jak to się stało, że skromni ludzie mieszkający na "końcu świata" czynią tyle dobrego? Co nimi kieruje? Pani Bożena wraz z mężem pracowała w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. Po jego upadku nie mogła patrzeć, jak wszystko jest niszczone. Oboje postanowili odejść i zawalczyć o niezależność i lepsze życie. Wyjechali na pewien czas do Niemiec, a po powrocie założyli niewielki sklep spożywczy, który istnieje do dzisiaj.
Postanowiłam, że postawię taki sklepik, w którym klienci znajdą na miejscu wszystko, to co jest potrzebne do życia. Kiedy powstał − mówiliśmy i w dalszym ciągu mówimy: ten sklep jest Wasz. Wy decydujecie o tym, w jakich godzinach ma być otwarty oraz o tym, jaki asortyment towarów ma być dostępny
− wspomina pani Bożena.
Sklep już 21 lat stanowi źródło utrzymania rodziny, ale państwo Lemierscy od zawsze chcieli pomagać tym, którzy takiej pomocy potrzebują. Zorganizowana przez nich akcja „Pluszaki od polskich dzieci dla Afryki” nie jest pierwszą. Tak naprawdę trudno już dziś powiedzieć od czego się zaczęło.
Jestem urodzonym wolontariuszem. Podobnie jak cała nasza rodzina - mąż, córka, która jest z nami oraz wnuczka (laureatka organizowanych w Elblągu i Olsztynie konkursów dla wolontariuszy − przyp. red.). Jestem wyczulona na krzywdę ludzi, przede wszystkim na los dzieci. Słyszałam o tym, że prezydent Adamowicz miał adaptowane dzieci. Bardzo pragnęłam adoptować, a mam już dorosłe dzieci, wnuczkę. Wiem, że kiedy umiera ktoś z rodziny adopcyjnej, to poszukują zastępcy. Szukałam w Internecie Ruchu „Maitri”, który organizuje program Adopcja Serca. Napisałam, do nich, że bardzo bym chciała adoptować dziecko i z tego to wszystko wyszło.
Pani Bożena adoptowała kilkuletnią dziewczynkę o imieniu Ntsogo z Kamerunu. Na czym polega adopcja na odległość?
Łożę pieniądze na to dziecko. Płacę miesięcznie 60 zł. Te pieniądze są przeznaczane na naukę, leczenie i szkołę. Otrzymałam kwestionariusz osobowy tego dziecka. Ma ono większe możliwości rozwoju dzięki temu, że otrzymuje pieniądze. Wiele czytałam o Afryce i pomyślałam, że muszę spopularyzować ideę adopcji na odległość. Przede wszystkim poprzez dzieci − one muszą to poczuć. Nasze dzieci mają wszystko, co jest potrzebne do życia, dzieci w Afryce tego nie mają. Pokazywałam na zdjęciach, czym bawią się tamte dzieci. Poprosiłam dyrektora Makulskiego z Ruchu „Maitri” z Gdańska, żeby przyjechał i przeprowadził prelekcje w kościołach w Węzinie, w Rychlikach i w Elblągu. Każda pełnoletnia osoba może adoptować, ale także szkoły. Aby pomóc zorganizowaliśmy przed kościołem w Pasłęku zbiórkę, a jednocześnie sprzedawaliśmy gadżety przywiezione z Afryki
− poinformowała pani Bożena, która jednak cały czas myślała o tym, w jaki sposób można jeszcze pomóc mieszkańcom Afryki.
Jeszcze przed prelekcjami zorganizowała zbiórkę sukien ślubnych z przeznaczeniem dla kameruńskich kobiet. Aby uwiarygodnić akcję postanowili − wspólnie z dyrektorem Makulskim − że Polka, która oddaje swoją suknię ślubną wcześniej wykona w niej zdjęcie, które następnie trafi w paczce z suknią do Afryki. Już w Kamerunie, podczas ceremonii ślubnej, będąca na miejscu misjonarka została zobligowana do wykonania zdjęcia pannie młodej w tejże sukni. Taka fotografia była wysyłana do Polski celem potwierdzenia, że dar trafił w dobre ręce. Akcja zakończyła się wielkim sukcesem. Udało się zebrać kilkadziesiąt sukien, które sprawiły wielką radość wielu ubogim kobietom na drugim końcu świata.
Okazało się, że to dopiero początek, bo państwo Lemierscy mieli kolejne pomysły.
Pomyślałam, że skoro zrobiliśmy tyle dobrego dla kobiet, co możemy zrobić dla dzieci?
− wspominała pani Bożena.
Zabawki i ubrania są ciężkie i kosztowne w transporcie, w związku z czym potrzebne było inne rozwiązanie. Misjonarki wskazywały, że dzieci potrzebują miłości, potrzebują czegoś, do czego mogą się przytulić - jakiejś maskotki, laleczki.
Stąd zrodził się pomysł opublikowania postu na moim profilu, że będę zbierała pluszaki dla dzieci z Afryki
− dodała wolonariuszka z Lisowa, która przypomniała, że jej post zauważyła pani Dominnika Kiejdo - dziennikarka jednego z elbląskich portali, która napisała o tej akcji artykuł.
Po tym, jak został opublikowany, nie byłam w stanie pracować w sklepie. Pracuję w nim od 6.00 do 20.00, a od 11.00 do 13.00 mam przerwę, bo jestem jeszcze ławnikiem w sądzie. Telefony się urywały. Prowadziłam zeszyt, w którym notowawałam, kto dzwonił, w jakiej sprawie i o której godzinie. To było coś niesamowitego.
− wspominała pani Bożena, która przytoczyła kilka pięknych, wzruszających, ale także trudnych historii. Jedna z nich dotyczyła kobiety z drugiego krańca Polski, która straciła dwuletniego synka. Przez dwa lata nie wiedziała, co zrobić z pluszakami, które po nim zostały:
Po tym, jak się dowiedziała, że zbieramy pluszaki, które maja trafić do dzieci w Afryce, zadzwoniła do mnie, opowiedziała mi swoją historię. ona płakała, ja płakałam...
Paczki z pluszakami przychodziły z całej Polski. Do Lisowa trafiały z Częstochowy, Krakowa, Katowic, Zamościa... Pani Bożena słysząc, że osoba przysyłająca pluszaki jest z odległej miejscowości deklarowała, że pokryje koszt wysyłki.
Kurierzy bardzo dobrze znali nasz sklep. Przyjeżdżali z paczkami kilka razy dziennie. W tym czasie żadna osoba, która ofiarowała pluszaki, nie odważyła się wysłać paczki na mój koszt
− podkreśliła organizatorka akcji.
Ludzie najczęściej mają dobre serca, ale to dobro czasem trzeba z nich wydobyć. Przykład pani Bożeny Lemierskiej pokazuje, że można pomagać bez względu na miejsce i okoliczności, w których się znajdujemy. Niestrudzona wolontariuszka cały dzień zajmuje się sklepem, jest też ławnikiem w sądzie, a mimo wszystko znajduje czas na pomoc potrzebującym - nie tylko mieszkańcom Afryki, ale także mieszkańcom gminy.
Już 15 listopada dowiecie się w jaki sposób dokonać adopcji na odległość. Tego dnia w Warmińsko- Mazurskiej Bibliotece Pedagogicznej w Elblągu im. Karola Wojtyły odbędzie się wernisaż wystawy poświęconej dzieciom w Afryce oraz możliwościom pomocy na odległość.
Komentarze
(1)
Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin). |
› pokaż według najstarszych |
ponad rok temu | ocena: 50% | 1 |
oceń komentarz 2 2 |
wpisy tej osoby | zgłoś do moderacji |
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013. |